Między podwórzem a salą lustrzaną, czyli dlaczego Polacy, Węgrzy i Czesi pamiętają Franciszka Józefa zupełnie inaczej [3/6]

ProchazkaNaMoste
Procházka na mostě. W 1901 Franciszek Józef otworzył w Pradze most swego imienia, a zdjęcia z tej uroczystości miano wydrukować w czasopiśmie Světozor z takim właśnie podpisem. Jak mówi anegdota, złośliwi Czesi mieli odtąd zacząć nazywać cesarza Starym Przechadzką. W rzeczywistości jednak oryginalny podpis tej ilustracji prasowej brzmiał Promenáda na novém pražském mostě, a słynne słowo mogło się w tym kontekście pojawić już o kilka lat wcześniej za sprawą podobnego okolicznościowego nagłówka: Procházka na výstavě

Policzmy rysy

Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, w jakiej części monarchii żyło się lepiej niż w pozostałych. Zależy komu, zależy gdzie, zależy, co to znaczy lepiej. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że kraje przedlitawskie – pomimo silniejszego uzależnienia od Niemców – były od Węgier bogatsze, stabilniejsze, z lepszym zapleczem kulturalno-naukowym i nieco bardziej egalitarne czy też świadome klasowo (choć arystokracja wszędzie w Austro-Węgrzech grała pierwsze skrzypce), stopniowo demokratyzowały się też (oczywiście w dziewiętnastowiecznym tego słowa rozumieniu) i stawały coraz bardziej liberalne obyczajowo, nie wspominając o niewielkim nacisku na germanizację zwykłej ludności (mimo że w oczywisty sposób dobra znajomość języka była warunkiem jakiegokolwiek awansu). Dochód na głowę był znacznie wyższy w Dolnej Austrii niż w Chorwacji; siła nabywcza mieszkańca Brna przekraczała tę, którą mieli mieszczanie Koszyc i Braszowa.

To, którą część dualnego państwa uznawano za lepszy kierunek w poszukiwaniu chleba, odzwierciedlają też zresztą migracje wewnętrzne – po Ugodzie aż 300 000 Węgrów przesiedliło się do Przedlitawii (w tej liczbie byli też potomkowie starych, przedhabsburskich kolonistów niemieckich, którzy praktycznie co do jednego porzucili zachodnią Translitawię na rzecz Wiednia lub Grazu; duże skupiska tej mniejszości pozostały tylko w Siedmiogrodzie), w odwrotną stronę ściągnięto zaś zaledwie nieco ponad 40 000 kolonistów. Swoją szansę na Węgrzech dostrzegli za to Rumuni – tych przywędrowało ponad 100 000 (mimo że od końca lat 70. XIX wieku mieli już własne niepodległe państwo – tak samo jak przesiedlający się do Dalmacji Serbowie – a w Austro-Węgrzech miażdżącą większość z nich czekał los chłopstwa z nikłym wpływem na politykę).

Czytaj dalej Między podwórzem a salą lustrzaną, czyli dlaczego Polacy, Węgrzy i Czesi pamiętają Franciszka Józefa zupełnie inaczej [3/6]